Wenus
należy do grupy filmów, które mogę, ba, mam ochotę, obejrzeć jeszcze raz. I
jeszcze raz. Dlaczego? Bo ma wszystkie składniki, które tak bardzo nas
elektryzują: seks, przemoc, perwersję. Żartowałam. Oczywiście w kwestii
powodów. Bo film naprawdę kocham i już spieszę wyjaśnić dlaczego.
Efekt bez efekciarstwa
Jedno
miejsce akcji (teatr), dwóch aktorów, którzy (o zgrozo!) dyskutują ze sobą
półtorej godziny. Brzmi jak okrutnie nudny film, coś dla tych, co to w wolnym
czasie czytają Derridę i Heideggera a do swojej listy pochłoniętych książek i
obejrzanych filmów chętnie dodają przeintelektualizowane tytuły, którymi można
się popisać na towarzyskim spotkaniu. Nic z tych rzeczy, bo Wenus – choć nie
oszałamia nas efektami specjalnych, bajecznymi kostiumami, wpadającą w ucho muzyką,
nie łapie nas na haczyk licznymi intrygami, mroczną tajemnicą z przeszłości,
zagadką do rozwiązania – jest obrazem, który ogląda się niczym wartki film
akcji. Dowodzi, że aby zrobić świetny film nie potrzeba wielomilionowych
budżetów, tysięcy statystów, gorących nazwisk na plakatach. Wystarczy dobry tekst
i odpowiednio dobrani aktorzy. A w filmie Polańskiego jedno i drugie to
prawdziwy majstersztyk.
Jak zatrzymać uwagę widza bez obcinania bohaterowi ręki
Filmy
jednego czy dwóch aktorów nie są czymś niezwykłym w historii kinematografii.
Wystarczy choćby przywołać Pogrzebanego z Ryanem Reynoldsem, 127 godzin z
Jamesem Franco czy Grawitację z Sandrą Bullock i Georgem Clooneyem. W tym
minimalizmie możemy pójść nawet dalej. Dowód? „Odgłosy robaków – zapiski
mumii”, obraz, w którym na ekranie nie pojawia się ani jedna postać. Jest tylko
jeden istotny szczegół. O ile we wspomnianych wyżej filmach znaczenie ma to, co
dzieje się na ekranie, to, co wydarzy się na nim za chwilę (czy Franco odetnie
sobie rękę a trumna z uwięzionym w niej Reynoldsem zostanie na czas
odnaleziona) , o tyle w Wenus w futrze na
pierwszy plan wysuwa się dialog pomiędzy aktorami. To na poziomie tekstu toczy
się gra, to w nim zakodowane jest znaczenie i to jego analiza pozwala na
odczytanie filmu.
A odczytań
”Wenus w futrze” może być naprawdę sporo. I to kolejna wielka zaleta filmu –
to, że daje nam przyjemność z zaglądania na drugie dno, łączenia faktów,
wyłapywania nieścisłości w tym, co opowiadają o sobie postacie. Ale po kolei…
Mężczyzna, który zatrzymał się na pasach
Przejście
dla pieszych. Na chodniku stoi kobieta ubrana w spódnicę, na stopach wysokie
obcasy. Zbliżający się do zebry samochód, którym kieruje mężczyzna, zatrzymuje
się z piskiem opon i pozwala kobiecie przejść. Z tego obrazka można się
oczywiście śmiać, ale scenka ta rozgrywa się przecież na wielu ulicach każdego
dnia, bo szpilki i spódnica mają w sobie tę tajemną moc, którą kobiety -
świadomie a czasem i nie – wykorzystują. By szybciej przejść przez drogę, by
szybciej coś załatwić, by łatwiej znaleźć pomoc.
Polański z
tych stereotypów i schematów gotuje wyśmienite danie. Ot, weźmy pierwszy
przykład z brzegu: fakt, że ludzi w dużej mierze postrzegamy przez pryzmat
tego, jak wyglądają, jak się zachowują, a nie kim są. Wanda wyglądająca niczym
prostytutka, która na przesłuchania przygnała prosto z nocnej zmiany, budzi u
Tomasza irytację, wynikającą z przekonania, że osobie tego pokroju nie warto
poświęcać czasu. Ale wystarczy, że
Wanda-prostytutka zamienia się w Wandę-damę, a reżyser niemal natychmiast wchodzi
w rolę gentlemana. Kolejny przykład? Kobiecy płacz zawsze rozmiękcza męskie
serce i jest swego rodzaju asem w rękawie, który można wyciągnąć choćby wtedy,
gdy reżyser nie chce znaleźć dwóch minut, by sprawdzić nasze umiejętności. Legendarna
szpilka także się pojawia – jako symbol kobiecej seksualności i jej
wykorzystywania do zdobycia władzy nad mężczyzną oraz osiągnięcia własnych
celów.
Wrażliwy mężczyzna i kobieta-macho
Wenus w futrze,
choć nawiązuje do XIX-wiecznej powieści Masocha, jest obrazem na wskroś
współczesnym. Nie ma tu już wyraźnego podziału na kobietę-anioła, kruchą,
wrażliwą istotę, marzącą o wielkiej miłości na całe życie i mężczyznę-maczo,
wojownika, opiekuna kobiety, tego, którym steruje popęd. Przypisywanie płciom
określonych cech i określonych ról do wypełnienia to temat, który już dawno się
zdezaktualizował. W filmie to Wanda ogrywa rolę męską, dominuje, jest skłonna
do przemocy. Tomasz stopniowo odkrywa w sobie z kolei pierwiastek kobiecy:
zmysłowość i wrażliwość. U Polańskiego nic nie jest jednoznaczne, czarne albo
białe, damskie albo męskie, dominujące albo zdominowane. Gdyby w ostatniej scenie
to Wanda została przywiązana do kaktusa symbolizującego fallusa odczytanie
byłoby oczywiste. Ale miejsce Wandy zajmuje przebrany w kobiece ciuszki i
umalowany Tomasz.
Finał
staje się zatem obrazem walki pomiędzy tym co męskie i kobiecie, wrażliwe i
dzikie, pierwotne i oswojone. To dowód na to, że sfery te współistnieją, ścierają
się ze sobą i przenikają wzajemnie. Porządek zostaje zakwestionowany, władzę
przejmuje to co w nas pierwotne: instynkty i popędy.
Świat jest teatrem, aktorami ludzie
Każdy ma do odegrania jakąś rolę. A życie to teatr. To
schemat stary jak świat i bardzo często wykorzystywany w literaturze. U Polańskiego granica pomiędzy życiem a
fikcją, aktorem a granym przez niego bohaterem, sceną a życiem jest bardzo
cienka i co rusz ulega zatarciu. Wandę, bohaterkę przedstawienia nieprzypadkowo gra aktorka o imieniu Wanda.
Nieprzypadkowo też w trakcie prób Wanda nazywa Sebastiana Tomaszem. Od reżysera
dowiadujemy się, że powieść, którą zaadaptował miała swoje źródło w prawdziwych
wydarzeniach z życia Masocha. Możemy się również domyślać, że reżyser, który wprowadził
do sztuki sporo „od siebie” również ma masochistyczne skłonności.. Pójdźmy
dalej. Grający reżysera aktor nie bez powodu przypomina Polańskiego, zaś w CV Wandy
pojawia się teatralna rola, którą w rzeczywistości grała Emmanuelle Seigner.
Jeśli na scenie mamy kobietę i mężczyznę i jeśli nie
wiadomo o co chodzi, to zapewne chodzi o miłość, niekoniecznie tę czystą i
romantyczną. W końcu nie bez powodu w tytule pojawia się bogini miłości, a
motto (Bóg go ukarał i oddał w ręce kobiety) przypomina, że choć światem rządzą
mężczyźni, mężczyznami sterują kobiety.