sobota, 4 lipca 2015

O nazwiskach i ich pochodzeniu



„Pierre Martin, czy chcesz pojąć za żonę tę oto Cécile Martin?”


Liczba nazwisk we Francji zmniejsza się tak szybko, że już za kilkadziesiąt lat podobna scena nie będzie niczym niezwykłym. Kraj sera i winnej latorośli zaczyna przekształcać się w klany Martin’ów, Bernard’ów i Thomas’ów. A nam z nostalgią i rozżaleniem pozostaje wspominać dawne nazwiska i kryjące się za nimi historie…

Dawniej Pierre, Georges czy Paul. Dziś Pan Dubois, Martin i Bernard.


W średniowieczu zwracanie się do innych po imieniu było czymś zupełnie normalnym i powszechnie akceptowalnym. Nowo narodzonym przypisywano imiona mające na celu podkreślić ich indywidualność i wyjątkowość. Gdy w rozmowie pojawiał się Jacque, nie padało pytanie – „Który?”, bo wszyscy mieszkańcy wioski wiedzieli, że mowa o synie Paul’a, rybaka mieszkającego nad rzeką, za lasem. Z czasem jednak Jacque’ów, Pierre’ów i Paul’ów zaczęło  przybywać, a ludzie nie wiedzieli gdzie szukać i o kogo pytać. W obliczu narastających problemów narodził się pomysł nadawania nazwisk poszczególnym jednostkom. Plan szybko wdrożono w życie, wpierw u  rodzin szlachetnie urodzonych, a następnie wśród mieszkańców wsi. W XVI wieku, z nakazu Franciszka I z 1539  posiadanie nazwiska stało się obywatelskim obowiązkiem, a proboszczowie zostali zobowiązani do prowadzenia rejestru stanu cywilnego.






Zdradź mi swoje nazwisko, a powiem Ci kim jesteś


Zastanawialiście się kiedyś kim byli Wasi przodkowie? By odkryć historię ich życia nie trzeba daleko szukać, czasami wystarczy przyjrzeć się nazwisku…
We Francji nadawane nazwiska odnosiły się do zamieszkiwanych terenów, odzwierciedlały zawód, status społeczny, a czasem też charakter danego człowieka. W kraju Basków, gdzie ludzie czuli silne przywiązanie do miejsca zamieszkania, większość nazwisk odnosiła się do prowadzonego biznesu czy posiadanych dóbr: Arosteguy (forge-kuźnia) zapewne był właścicielem niewielkiej kuźni, a państwo Moulier (moulin-młyn) zamieszkiwali pobliski młyn. Lotaryńczycy byli większymi indywidualistami, a ich nazwiska miały związek z naturą danego człowieka, jego usposobieniem. Jeśli nazywasz się Quatresols (quatre–cztery, sou-grosz) wiedz, że twój daleki przodek albo był sknerą albo biedakiem. Riblier (ribler–ukraść, zwędzić) był złodziejaszkiem, a Gagnepain (gagner–zarabiać pieniądze) miał smykałkę do interesów. Doucet (doux–łagodny, miły) znany był ze swojej uprzejmości, a Musard (amuser–bawić, rozbawiać) potrafił każdego rozbawić. Od  Roussela (roux-rudy) wszyscy trzymali się z daleka. Podejrzewany o konszachty z diabłem nie wzbudzał sympatii lokalnej społeczności. Nie to co Gayot (gai-wesoły), który był duszą towarzystwa, tryskał energią i poczuciem humoru. Nic więc dziwnego, że miał licznych przyjaciół. Cocteau (coq, oznacza osobę wyniosłą i kłótliwą) był arogantem, a Brifaut (brifer-jeść) niezłym obżartuchem.
W innych regionach kraju, nazwiska wskazują na zawody, jakimi parali się nasi ojcowie. Couturier (couturier-krawiec) był powszechnie szanowanym krawcem, Pyesson (poisson-ryba) rybakiem, a Mitterand (mesurer–mierzyć, wymierzać) odpowiadał za ustalanie cen i podatków. Tessier lub Tissot (tisser-tkać) zajmowali się tkactwem. Ich wyroby (ale wyłącznie te bawełniane!) sprzedawał Bazain (bazin–gatunek bawełny). Natomiast rodzina Brodeau (broder-wyszywać) ozdabiała tkaniny haftem. Jednak to nazwiska Farge, Fabre i Laforgue (wywodzące się od słów kuźnia i kowal) stanowiły najliczniejszą grupę nazwisk języka francuskiego, jako że ich właściciele odgrywali najistotniejszą rolę w życiu gospodarczym całego kraju. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz